Tym razem prezentujemy państwu obłędnie dobrą powieść mistrza francuskiej prozy, książkę, która śni się po nocach studentom historii, rzadką na polskim rynku pozycję poświęcona sztuce Oceanii oraz dwa reportaże – jeden świetny, a drugi będący zaledwie cieniem tego pierwszego.
TYTUŁ | Cząstki elementarne |
|
AUTOR | Michel Houellebecq | |
TŁUMACZENIE | Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska | |
WYDAWNICTWO | WAB | |
DATA i MIEJSCE WYDANIA | Warszawa 2020 | |
SERIA | – | |
TYTUŁ ORYGINAŁU | Les particules elementaires |
OPIS
Młody biolog, przesiadujący w nieskończoność nad swoją pracą, i jego przyrodni brat, pogrążający się w kryzysie psychicznym nałogowy konsument pornografii, uosabiają zdaniem autora dwa skrajne sposoby życia we współczesnej cywilizacji. Kiedy obsesje seksualne przywodzą jednego z braci na skraj obłędu, drugi pracuje nad genetycznym modelem nieśmiertelnej i bezpłciowej istoty ludzkiej. Książka łącząca elementy powieści obyczajowej, eseju i science fiction wywołała we Francji istną burzę, a nieprzyznanie jej autorowi nagrody Goncourtów porównywano z odrzuceniem przez jury „Podróży do kresu nocy” Céline’a.
NOTKA
Obrazoburcza, inteligentna, nacechowana przywarami ludzi XX wieku. Obraz cywilizacji oparty na podstawowych instynktach, widziany z przyszłości, to obraz tak sugestywny, a przy tym tak prawdziwy, że nie sposób odmówić autorowi racji. Największa współczesna gwiazda francuskiego powieściopisarstwa nie boi łamać się schematów i tematów tabu. Nie ma dla niego świętości, choć niektóre uderzenia wepchnięte zostały jakby na siłę, by szokować jeszcze bardziej. Już sam wybór bohaterów wywołuje mieszane uczucia – seksoholik i samotnik – dwa wyżyte przez system przypadki, a jednocześnie zakazane w nim. Nie wszytko tu jest doskonałe. Ba! Nie wszystko jest nawet dobre. Czasami po prostu wiemy, że to grafomania, ale jednego nie można Houellebecqowi odmówić – jest doskonałym obserwatorem rzeczywistości i wie, gdzie wbić szpilę. Czytając Cząstki elementarne zaczynamy czuć się podle, czasami sami mówimy: To nie my!. A jednak, właśnie tacy jesteśmy: obłudni, bazujący na podstawowych instynktach, samotni, nie potrafiący znaleźć swojego miejsca i o zbyt dużym ego. Boli, ale to prawdziwe…
TYTUŁ | Sztuka Oceanii i Australii |
|
AUTOR | ||
TŁUMACZENIE | Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska | |
WYDAWNICTWO | Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe | |
DATA i MIEJSCE WYDANIA | Warszawa 1989 | |
SERIA | Kultury starożytne i cywilizacje pozaeuropejskie | |
TYTUŁ ORYGINAŁU | – |
NOTKA
Jedna z niewielu pozycji na polskim rynku wydawniczym traktująca w całości o kulturze i sztuce Oceanii wraz z Nową Zelandią i Australią. Mimo, że pozycja Barrowa, Buchlera i Mountforda mocno się już zestarzała, to nadal stanowi świetny przyczynek do badania świata dawnej Oceanii. Bibliografia oparta jest o pozycje, wydane głównie przed 1960 rokiem, co jednak nie stanowi wielkiego problemu, gdyż ówczesne badania etnologiczno-etnograficzne w Oceanii stały na bardzo wysokim poziomie. Napisana przystępnym językiem i kompaktowa – tak można w skrócie opisać tę pozycję. Ważną częścią tekstu są ilustracje; wykonano je starannie i wiernie oddają rzeczywiste przedmioty, niestety brakuje źródeł skąd zostały zaczerpnięte lub kto jest ich autorem. Co może smucić, to fakt, że w języku polskim nadal trzeba korzystać z tej książki, podczas gdy na całym świecie rocznie ukazuje się co najmniej kilkaset pozycji dotyczących sztuki Oceanii. Polscy wydawcy nie są jednak zainteresowani tym tematem…
TYTUŁ | Metodologia historii |
|
AUTOR | ||
TŁUMACZENIE | – | |
WYDAWNICTWO | PWN | |
DATA i MIEJSCE WYDANIA | Warszawa 1984 | |
SERIA | Metodologia Humanistyki | |
TYTUŁ ORYGINAŁU | – |
OPIS
Monografia poświęcona metodologii historii, eksponująca ontologiczny, metodologiczny i aksjologiczny moment poznania historycznego. Autor wychodzi od marksizmu, ale bywa wobec niego krytyczny i otwiera się na nowe nurty metodologiczne.
NOTKA
Zmora studentów historii – książka cegła – jeśli chodzi o rozmiary i jeśli chodzi o zawartość. Topolski był najważniejszym metodologiem historii w PRL, zakorzenionym w ideologii marksistowskiej, ale w żadnym wypadku nie zamkniętym na myśl zachodnioeuropejską. Jego Metodologia historii stała się podstawą programową dla pokoleń polskich historyków. Największą wadą tej pozycji jest jednak zastosowany przez Topolskiego styl – siermiężny, ciężki i trudny, co dziwi biorąc pod uwagę fakt, że ma on na swoim koncie około 30 książek i setek artykułów tak naukowych jak i popularnonaukowych. Topolski nie narzuca czytelnikowi swoich idei, choć wyraźnie faworyzuje jedyną słuszną wtedy metodę. A kolejne pokolenia historyków są nadal męczone…
TYTUŁ | Tam, gdzie kończy się świat. Opowieści z Papui-Nowej Gwinei |
|
AUTOR | Paweł Zgrzebnicki | |
TŁUMACZENIE | – | |
WYDAWNICTWO | Muza | |
DATA i MIEJSCE WYDANIA | Warszawa 2017 | |
SERIA | Reportaż | |
TYTUŁ ORYGINAŁU | – |
OPIS
Papua-Nowa Gwinea to jedno z ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie zachowały się jeszcze pierwotne społeczności, gdzie wciąż jeszcze żyją dzikie plemiona, z których część nie ma żadnego kontaktu ze współczesną cywilizacją. Niezwykle bogaty etnograficznie obszar to kraj w ogromnej części dziki, niebezpieczny, pełen przemocy, jednocześnie zaś fascynujący, piękny i bogaty swą kulturową różnorodnością. To miejsce, gdzie dla Europejczyka kończy się znany mu świat. Niestety, także dla rdzennych mieszkańców, za sprawą gwałtownej globalizacji, świat jaki znają się kończy.
Reportaż Pawła Zgrzebnickiego przedstawia niezwykłą wyprawę po Papui Nowej Gwinei. Jednakże podróż jest tylko pretekstem, nicią, wokół której wije się opowieść znacznie poważniejsza — o mieszkańcach Melanezji, ich historii, plemiennych zwyczajach, współczesnych problemach, próbach stworzenia państwa, chciwości i bezwzględności międzynarodowych korporacji, agresywnej polityce Chin, korupcji, przemocy, degradacji środowiska i znikaniu wspaniałych, pierwotnych ludzkich kultur. Jednocześnie to pełna humoru narracja prowadząca Czytelnika przez świat zabobonów, czarów, przygód i niespodziewanych zwrotów akcji.
NOTKA
Zgrzebnicki był, Zgrzebnicki widział, Zgrzebnicki opisał. Był to prawda, widział – coś tam widział, opisał – niestety zrobił to. To nie jest najlepszy reportaż. Zgrzebnicki nie jest podróżnikiem – o takich w dzisiejszych czasach ciężko (czy istnieją więc jeszcze książki podróżnicze, czy tylko reportaże?) – tylko turystą, choć można wysnuć wniosek, że on sam uważa się właśnie za podróżnika. Pisze prosto i od serca, co ślina na język przyniosła. Pisze o Nowej Gwinei, świecie w Polsce nieznanym i chwała mu za to. Niestety temat to jeden z niewielu plusów tej książki. Drugim są ładne ilustracje…Trzecim plusem tej pozycji jest zgrabnie wymyślony tytuł. Reszta dla osób, które były lub chociaż interesują się tematem Oceanii będzie będzie zbiorem opowiastek, być może nie do końca prawdziwych. Słaby, infantylny styl, zadziwiająca bibliografia i fakty … Na dodatek względem polskich podróżników z lat 80. można stwierdzić jedno, w kontekście książki Zgrzebnickiego – w treści nic nowego. Książka Zgrzebnickiego nie sprawdza się jako reportaż, a tym bardziej jako literatura podróżnicza, choć trzeba docenić autora, przynajmniej za próbę…szkoda, że tak słabą.
TYTUŁ | Kajś |
|
AUTOR | Zbigniew Rokita | |
TŁUMACZENIE | – | |
WYDAWNICTWO | Czarne | |
DATA i MIEJSCE WYDANIA | Wołowiec 2020 | |
SERIA | Sulina | |
TYTUŁ ORYGINAŁU | – |
OPIS
Przez większość życia uważałem Ślązaków za jaskiniowców z kilofem i roladą. Swoją śląskość wypierałem. W podstawówce pani Chmiel grała nam na akordeonie Rotę, a ja nie miałem pojęcia, że ów plujący w twarz Niemiec z pieśni był moim przodkiem.
O swoich korzeniach wiedziałem mało. Nie wierzyłem, że na Śląsku przed wojną odbyła się jakakolwiek historia. Moi antenaci byli jakby z innej planety, nosili jakieś niemożliwe imiona: Urban, Reinhold, Liselotte.
Później była ta nazistowska burdelmama, major z Kaukazu, pradziadek na „delegacjach” w Polsce we wrześniu 1939, nagrobek z zeskrobanym nazwiskiem przy kompoście. Coś pękało. Pojąłem, że za płotem wydarzyła się alternatywna historia, dzieje odwrócone na lewą stronę. Postanowiłem pokręcić się po okolicy, spróbować złożyć to w całość. I czego tam nie znalazłem: blisko milion ludzi deklarujących „nieistniejącą” narodowość, katastrofę ekologiczną nieznanych rozmiarów, opowieści o polskiej kolonii, o separatyzmach i ludzi kibicujących nie tej reprezentacji co trzeba. Oto nasza silezjogonia.
NOTKA
Całkowite przeciwieństwo książki powyżej. Doskonała, świetnie napisana, z tajemnicą i przede wszystkim zrozumieniem tematu. Doskonały reportaż, a dla niektórych nawet reportaż podróżniczy. Mimo, że nie wolna od błędów, przemilczeń, generalizacji i uproszczeń, to jedna z najlepszych książek o Śląsku i Ślązakach w historii. Górny Śląsk widziany oczami Rokity to kraina taka, jaka jest, jak ją widzi współczesny kosmopolita. Autor nie rozgranicza, nie unika trudnych tematów. Pisze ze swadą, ciekawie, rozsądnie mieszając współczesność z przeszłością. Pomnik, choć niełatwy postawiony umierającemu Śląskowi.
Copyright ©http://empiresilesia.pl