Der Hauptmann to jeden z najciekawszych filmów wojennych ostatnich lat. Największy z nim problem polega jednak na tym, że nie jest to film wojenny, a na pewno nie taki, jak sobie takie kino wyobrażamy. Za to niemal doskonale, w pigułce pokazuje proces, w jaki sposób nazizm osiągnął to, co osiągnął. To film mocny, wyrazisty i przede wszystkim bardzo prawdziwy.
Jeszcze niemiecki Śląsk w czasie ostatnich wojennych miesięcy. Rozkład niegdyś dumnego społeczeństwa osiąga apogeum. Bestialstwo, marazm, zrezygnowanie to trzy aspekty, które rządzą ludźmi w tym strasznym czasie. Film opowiada o młodym żołnierzu, starającym się przeżyć w zamęcie ostatnich wojennych chwil.
Reżyserem obrazu jest Robert Schwentke, człowiek, któremu nie można odmówić talentu ale i dobrych agentów. Jego kariera jest dość zaskakująca. Po zrealizowaniu w Niemczech filmu Tatuaż, ciekawego, ale to w zasadzie wszystko co można o nim powiedzieć, otrzymał liczne propozycje z Hollywood, które…wykorzystał. Nakręcił dreszczowiec Plan Lotu z Jodie Foster, urokliwą współczesną baśń Zaklęci w czasie oraz film sensacyjny w gwiazdorskiej obsadzie RED. Kapitan jednak to jego zdecydowanie najlepsze dzieło. Herold, zaszczuty, młody szeregowy upadającego narodu ucieka… Prawdopodobnie jest dezerterem, podobnym do setek tysięcy innych, którzy wojny mieli już zdecydowanie dość. Machina III Rzeszy jednak jeszcze funkcjonuje (co do dzisiaj fascynuje historyków) i nie pozwala o sobie zapomnieć. Herolda poznajemy w świetnej scenie jego ucieczki przed polującymi na niego ss-mannami. Atmosfera nieuchronności i zaszczucia wypadła znakomicie, wzmocnione szybkim montażem i surowością obrazu. Herold to bohater znikąd, zabłąkany, niepewny jutra i swego życia. Herold błąkając się po okolicy znajduje porzucony samochód a w nim mundur kapitana, w który się ubiera. W tej sytuacji zastaje go Freytag, kolejny szeregowy zagubiony w wichrach wojny i apokalipsy. Tak rodzi się potwór…
Jego droga od uciekającego, zaszczutego, najprawdopodobniej dezertera do domniemanego przedstawiciela najwyższych władz została ukazana bardzo wiarygodnie. Przemiana człowieka, a niemal boga, który nie cofnie się przed niczym jest esencją tego filmu. Przez cały seans zastanawiamy się co jeszcze uczyni Herold, aby jego mistyfikacja się udała i czy my sami posunęli byśmy się tak daleko. W niemieckiej tradycji głęboko zakorzeniona jest postać Friedricha Wilhelma Voigta zwanego Kapitanem z Köpenick, pruskiego szewca, który w mundurze kapitana przejął niemal władze nad całym miastem. Także w filmach odnajdziemy podobnie motywy. Na pierwszy ogień przychodzą na myśl swojskie Zezowate szczęście Munka oraz świetny Kapo Pontecorvo. Ta produkcja nie jest jednak kopią powyższych, a tworzy osobne dzieło, choć mocno zainspirowane losami inne przebierańca i dezertera – 19-letniego wówczas kominiarza Williego Herolda, który w mundurze oficera Luftwaffe zorganizował egzekucję ponad 170 dezerterów uzyskując przydomek kata z Emsland. Herold został po wojnie skazany na śmierć przez ścięcie gilotyną. Wyrok wykonano.
Dzieło Schwentkego dzieje się w czasie wojny, jednak nie skupia na niej. Wielkie wydarzenia historyczne tworzą jedynie tło dramatu rozpadu człowieczeństwa.Czujemy strach przed wrogiem, rozpacz z powodu klęsk, a jednocześnie niezrozumiały fanatyzm, będący fundamentem wszelkich reżimów. Herold jest tylko trybikiem, który znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. W czasie apokalipsy wychodzą z człowieka ukryte talenty, nieraz przerażające, a Schwentke doskonale je sportretował. Fanatyzm, wyzbycie się jakichkolwiek podstaw moralnych. Jak pisał Hans Helmutt Kirst w Błyskawicznych dziewczynach: Wykorzystaj wojny czas, bo pokój dobije nas. Genialnie wypadło także konstruowanie własnej osobowości ze strzępków dawnego Herolda. Na przeciwnym biegunie ukazano „adiutanta” Freytaga, który walczy o to by utrzymać w sobie resztki człowieczeństwa, a z drugiej strony stara się po prostu przeżyć, a u boku Herolda dostrzega cień szansy na to, nawet pomimo tego, kim się stał.
Kilka słów o obsadzie…która wypadła…co najmniej bardzo dobrze. Mimo, że przeciętnemu polskiemu widzowi osoby występujące w tym filmie są praktycznie nieznane, to w Niemczech cieszą się uznaniem. Film kradnie oczywiście główny protagonista, grany przez Maxa Hubachera, który o dziwo, jeszcze nie przebił się do głównego nurtu kina. Wiarygodnie przedstawił przemianę bohatera od zaszczutego baranka w łaknącego krwi wilka. Świetną rolę dał także Milan Peschel jako adiutant z przypadku, który nawet w obliczu totalnego zezwierzęcenia jako jeden z ostatnich zachował resztki godności. Także role drugoplanowe, szczególnie Fredericka Laua oraz grających fanatycznych nazistów Bernda Hölschera i Alexandra Fehlinga na długo zapadają w pamięć. Casting w tym filmie podziałał fantastycznie.
Zdjęcia do filmu kręcono w okolicach Görlitz oraz w samym mieście, w tym Rynku Dolnym i uliczkach otaczających stare miasto. Ogromne wrażenie robią czarno-białe zdjęcia, surowe, niemal ascetyczne, budujące napięcie czegoś nieuchwytnego, czegoś co się zbliża, co wpływa na ludzi, ich myśli, ich strachy i ich działania. Taka, a nie inna kolorystyka dodatkowo wzmacnia mimikę twarzy bohaterów, skupia się na drobnych, pozornie nic nieznaczących emocjach, gestach, ruchach. Wypadło to wszystko bardzo dobrze. W Kapitanie nie brakuje mocnych, sugestywnych scen, jednak nie jest to obraz, który epatuje brutalnością. Skupia się zamiast tego na kameralności, emocjach bohaterów zestawionych z, nie tylko z apokalipsą, która wisi w powietrzu, ale i tą w nas samych.
Der Hauptmann lub po polsku po prostu Kapitan to film rewelacyjny, inteligentny, wizualnie bez zastrzeżeń. To także film mądry i stonowany. Nikogo tu nie oceniano, a jedynie pokazano wojenne postawy szeregu ludzi od fanatyków, przez dezerterów po ludzi, którzy starali się po prostu przeżyć. Świetne kino…
Copyright ©http://empiresilesia.pl