Silva Rerum, czyli las rzeczy. Tradycyjna księga rodzinna jest pretekstem, aby wejść w las słów, splatających się w poruszającą opowieść.
Autor: | Kristina Sabaliauskaitė |
Tytuł: | Silva rerum |
Wydawnictwo: | Znak |
ISBN: | 9788324038787 |
liczba stron: | 512 |
„Świetnie napisana, marquezowska powieść, która dzieje się w siedemnastowiecznej Litwie i przypomina mimochodem, że historia Europy Środkowej jest wspólną opowieścią”.
OLGA TOKARCZUK
Wielka powieść o burzliwych losach szlacheckiej rodziny, siedemnastowiecznym Wilnie i naszej historii.
Śmierć tropi rodzinę Narwojszów. Elżbieta i Jan Maciej cudem uciekają z kozackiej masakry. Dopiero ich dzieci, Urszula i Kazimierz, pokonują fatum ciążące nad rodem. Ona trafi do wileńskiego klasztoru, on pod skrzydła niebezpiecznych wolnomyślicieli. Ich rodzinna kronika, silva rerum, opisuje każde wydarzenia, jednocześnie skrywając niejedną tajemnicę.
W mrocznych zaułkach Wilna dzieje się bowiem znacznie więcej. Kazimierz niemal traci życie w studenckich bójkach, w klasztornych krużgankach słychać szelest drogiego habitu przeoryszy upokarzającej młodziutką nowicjuszkę, a przez życie rodziny, niczym niszczycielski żywioł przejdzie Jan Kirdej Biront. Charyzmatyczny buntownik, uczestnik nocnych orgii na dworze Radziwiłła, będzie odpowiedzialny za wybuch namiętności w klasztorze. Zakochany w nastoletniej Urszuli jest nieświadom, że sam budzi pożądanie jej brata.
Silva rerum to opowieść o balansowaniu między śmiercią a życiem, brzydotą a pięknem, ciałem a duszą, odsłaniająca tajemnice wielokulturowego Wilna. Zmysłowy, barokowy styl, bogactwo historycznego szczegółu i wciągająca akcja przyniosły autorce międzynarodową sławę. Wątki mistyczne przeplatają się tu z awanturniczymi, świętość graniczy z pożądliwością, tradycjonaliści spierają się z wolnomyślicielami, a historia pewnej rodziny staje się kluczem do historii całego kraju.
Nie jest to łatwa przechadzka. Już na dzień dobry poraniły mnie kolczaste krzewy w postaci opisu śmierci Maurycego, a dalsze kroki niosły szybciej i głębiej w mroki historii.
Nie lubię zdradzać fabuły i w tym wypadku, po raz pierwszy chyba, nie mam tego problemu – bo ciężko opisać bezlik opisywanych wydarzeń, uczuć, zwyczajów, spostrzeżeń. Śmierć Maurycego, choć smutna, ma swój wymiar dydaktyczny (i służy jednej grze słownej), ukazując jakże ludzkie okrucieństwo bohaterów, ale i zadumę nad przemijaniem. Tak czy siak, szkoda mi go, jak też koni.
Słowa porywają nas podobnie do joyce’owskiego strumienia świadomości, prowadząc po krętych ścieżkach dziejów zarówno rodziny Narwojszów, jak i samej Litwy. Dzieje się tak wiele, poznajemy tyle szczegółów, że ta rzeka sprawia wrażenie nieruchomej – sprawia to poziome rozbudowanie powieści, a nie brak akcji. Nie tylko historia jednak odgrywa tu ważną rolę.
Sacrum i profanum.
Duchowość i cielesność.
Życie i śmierć.
Piękno i brzydota – zarówno duchowe, jak cielesne.
Śmiech i smutek.
Możni i biedni.
Łaskawość i łagodność kontra zawiść i porywczość.
Świeccy i duchowni.
Wolnomyśliciele i zaściankowi samozwańczy obrońcy wiary.
Nauka i wiara.
Miłość i nienawiść.
Fabuła tej opowieści – choć ciężko tu mówić o linearnym ciągu zdarzeń, raczej o drzewie – nie opiera się tylko na ścieraniu przeciwności, ale pędzlem słów i barwami wrażeń Autorka maluje prawdziwie barokowy obraz pełen fantazji, skrajności, krytyki, niedopowiedzeń (jak brzmiał wiersz Jana Macieja? Co napisał Jan Kirdej Biront?).
Tym, co mnie naprawdę zdziwiło w książce, była łatwość – nawet nie czytania, ale odcinania przez płynące słowa od świata wokół. Mimo okrucieństwa, brzydoty czy rozpasania nie można przestać przewracać przedziwnie zadrukowanych stron, a punkty widzenia różnych bohaterów zdają się przenikać niemal niezauważalnie – jeszcze chwilę temu Maciej na coś patrzył w zamyśleniu, a tu już mamy daleko sięgające wspomnienia Kazimierza. Z całą pewnością nie pożałujecie tego odizolowania od otoczenia.
Obraz rozciągający się w czasie i przestrzeni z rozmachem Panoramy Racławickiej w całej swej surowości i delikatności zarazem jest piękny, gdyż działanie każdej z postaci, każde zdarzenie jest manifestacją żywiołu życia i przez tą perspektywę odbierałem opowieść. Wszystko miało swoje miejsce, cel i uzasadnienie, tworząc fraktalnie rozgałęziony ciąg przyczyn i skutków – im mocniej chcemy dotrzeć do przyczyn i uwarunkowań – tym drobniejsze detale dostrzegamy, tym mniejsze kawałki układanki zauważamy w tym olbrzymim witrażu rzucają wielokolorowe promienie na posadzkę świata.
Mocną stroną są też wyraziste, przekonujące postacie – każda pełna własnych wątpliwości, kipiące emocjami, na swój sposób poetycka i tragiczna, w inny sposób doświadczająca życia. Przeżywamy z nimi troski i uniesienia, dyskutujemy z ich postawą, śmiejemy się i wzruszamy, milkniemy w zamyśleniu, jedno jest pewne – nie pozostawiają nas obojętnymi. Czyż oni wszyscy, jak my, nie poszukują szczęścia? Dążą do tego brnąc naprzeciw nieokiełznanym wichrom historii – tak zwyczajnie, po ludzku. Ulegają namiętnościom, mają swoje słabości i chwile chwały. Potrafimy ich zrozumieć, bo są tacy jacy jesteśmy lub chcielibyśmy być, a mimo odległości w czasie mamy wiele punktów zaczepienia. Co ważne – pomimo wielu różnych bohaterów, każdy ma zapadające w pamięć cechy swoiste, które pozwalają czytelnikowi bez problemu ich identyfikować bez potrzeby cofania się wgłąb treści – odnalezienie jej mogłoby nastręczyć trudności właśnie ze względu na potoczystość. Bohaterem jest też samo Wilno – w którego zaułkach i uliczkach chcielibyśmy się zagubić, by poznać jego wyjątkowość.
Porywająca pięknem, drobiazgowością i monumentalnością zarazem powieść zarówno dla miłośników historii, jak i szukających wzruszeń i emocji.
Duchowość i cielesność.
Życie i śmierć.
Piękno i brzydota – zarówno duchowe, jak cielesne.
Śmiech i smutek.
Możni i biedni.
Łaskawość i łagodność kontra zawiść i porywczość.
Świeccy i duchowni.
Wolnomyśliciele i zaściankowi samozwańczy obrońcy wiary.
Nauka i wiara.
Miłość i nienawiść.
Fabuła tej opowieści – choć ciężko tu mówić o linearnym ciągu zdarzeń, raczej o drzewie – nie opiera się tylko na ścieraniu przeciwności, ale pędzlem słów i barwami wrażeń Autorka maluje prawdziwie barokowy obraz pełen fantazji, skrajności, krytyki, niedopowiedzeń (jak brzmiał wiersz Jana Macieja? Co napisał Jan Kirdej Biront?).
Tym, co mnie naprawdę zdziwiło w książce, była łatwość – nawet nie czytania, ale odcinania przez płynące słowa od świata wokół. Mimo okrucieństwa, brzydoty czy rozpasania nie można przestać przewracać przedziwnie zadrukowanych stron, a punkty widzenia różnych bohaterów zdają się przenikać niemal niezauważalnie – jeszcze chwilę temu Maciej na coś patrzył w zamyśleniu, a tu już mamy daleko sięgające wspomnienia Kazimierza. Z całą pewnością nie pożałujecie tego odizolowania od otoczenia.
Obraz rozciągający się w czasie i przestrzeni z rozmachem Panoramy Racławickiej w całej swej surowości i delikatności zarazem jest piękny, gdyż działanie każdej z postaci, każde zdarzenie jest manifestacją żywiołu życia i przez tą perspektywę odbierałem opowieść. Wszystko miało swoje miejsce, cel i uzasadnienie, tworząc fraktalnie rozgałęziony ciąg przyczyn i skutków – im mocniej chcemy dotrzeć do przyczyn i uwarunkowań – tym drobniejsze detale dostrzegamy, tym mniejsze kawałki układanki zauważamy w tym olbrzymim witrażu rzucają wielokolorowe promienie na posadzkę świata.
Mocną stroną są też wyraziste, przekonujące postacie – każda pełna własnych wątpliwości, kipiące emocjami, na swój sposób poetycka i tragiczna, w inny sposób doświadczająca życia. Przeżywamy z nimi troski i uniesienia, dyskutujemy z ich postawą, śmiejemy się i wzruszamy, milkniemy w zamyśleniu, jedno jest pewne – nie pozostawiają nas obojętnymi. Czyż oni wszyscy, jak my, nie poszukują szczęścia? Dążą do tego brnąc naprzeciw nieokiełznanym wichrom historii – tak zwyczajnie, po ludzku. Ulegają namiętnościom, mają swoje słabości i chwile chwały. Potrafimy ich zrozumieć, bo są tacy jacy jesteśmy lub chcielibyśmy być, a mimo odległości w czasie mamy wiele punktów zaczepienia. Co ważne – pomimo wielu różnych bohaterów, każdy ma zapadające w pamięć cechy swoiste, które pozwalają czytelnikowi bez problemu ich identyfikować bez potrzeby cofania się wgłąb treści – odnalezienie jej mogłoby nastręczyć trudności właśnie ze względu na potoczystość. Bohaterem jest też samo Wilno – w którego zaułkach i uliczkach chcielibyśmy się zagubić, by poznać jego wyjątkowość.
Porywająca pięknem, drobiazgowością i monumentalnością zarazem powieść zarówno dla miłośników historii, jak i szukających wzruszeń i emocji.
Paweł Richert, Pożeracz Światów
Copyright ©http://empiresilesia.pl