Ciekawe Film Kulturoznastwo i nauka

Matrix czyli rzecz o króliczej norze

The.Matrix.glmatrix.2

31 marca 1999 roku na duże ekrany w Stanach Zjednoczonych wszedł film, który zmienił postrzeganie i oblicze kina. Przy budżecie zaledwie 63 milionów dolarów obraz zarobił na samych pokazach filmowych ponad siedem razy tyle.

Sukces zaowocował powstaniem dwóch sequeli, cyklu animacji krótkometrażowych, kilku gier, komiksów oraz książek starających się odgadnąć fenomen opowieści o ludzkich bateryjkach. Po wielu latach, teraz już siostry Wachowskie, twórczynie Matrixa, postanowiły powrócić do swojego słynnego uniwersum i nakręcić nową część.

Historia powstania Matrixa zawiera w sobie tyle anegdot, że spokojnie można by było nimi obdzielić co najmniej kilkanaście innych produkcji. Dość powiedzieć, że reżyserki po otrzymaniu pierwotnego budżetu na film, wykorzystały go w całości na nakręcenie jedynie pierwszej sceny (prace nad nią trwały pół roku, a nagrywano ją cztery dni), a aktorzy nieustannie borykali się z problemami fizycznymi w związku z intensywnością kręconych scen. Ryzyko, pot, ból oraz łzy opłaciły się jednak i w ostatecznym rozrachunku powstał film-ikona. Dzieło niemal doskonałe pod względem realizacyjnym, szafujące nowymi technologiami, niebojące się zastosować niepopularnych tricków filmowych (zielona paleta barw) lub tworzące całkowicie nowe rozwiązania. Każda scena była doskonale przemyślana i zrealizowana, dzięki czemu powstał film, który po ponad 20 latach nadal ogląda się dobrze. Ale warstwa wizualna jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Czym w takim razie jest Matrix pod względem fabularnym.

71D8+NFLZmL._SL1500_To opowieść o dwóch światach: wirtualnym i tym rzeczywistym, w którym ludzie sprowadzeni zostali do roli nośników energii w świecie opanowanym przez maszyny. Aby uprawy energodajnych ciał stały się możliwe, wymyślono coś, co zajęłoby ludzki mózg – świat wymyślony. Reżyserki, a zarazem scenarzystki całej opowieści, bardzo zgrabnie połączyły w jedno wielkie światowe toposy, motywy różnych religii i wierzeń, elementy nadprzyrodzone i filozoficzne, miejskie mity i lęki ludzkości. Interpretacji i analiz treści filmu powstały setki, jeśli nie tysiące. Ostatnio modna stała się sprawa uznania tego filmu za pean na cześć trans-płciowości, a to za sprawą przemiany sióstr Wachowski i nawiązań, jakie przemyciły one w filmie. Historia od zera do bohatera to podstawa współczesnej kultury, świat wirtualny mogliśmy oglądać wcześniej chociażby w TRON-ie, cyberpunk może nie był popularny, ale dysponował sporą liczbą oddanych fanów dzięki powieściom Gibbsona i Dicka, a także takim dziełom jak The Ghost in the Shell. Ale to już było, chciałoby się zanucić. Ale w sumie, czego jeszcze nie było?

Większość prób analizy tego filmu to nadinterpretacje i próby dopisania filozofii do produktu, który jest przecież tylko, albo aż popkulturowym dziełem. Interpretacji, reinterpretacji, analiz i tak dalej tego filmu są dziesiątki tysięcy, więc w sumie dlaczego ja nie mogę się w to pobawić. Spróbuje wyjaśnić kilka symboli, które być może gdzieś wam umknęły.

Co oznacza więc tytułowe słowo. Matrix to inaczej macierz i w matematyce to prostokątna tablica wielkości należących do pewnego ciała K lub pierścienia, czyli układ liczb, symboli bądź wyrażeń zapisanych w postaci prostokątnej tablicy. Tyle Wikipedia. Macierz oznacza jednak także w przenośni ojczyznę. Czym jest ta ojczyzna? Światem realnym czy wyśnionym. Światem który żyje, czy światem, który tylko udaje że żyje.

W tym systemie liczb żyje sobie bohater Thomas Anderson. Swojski Tomasz to odniesienie do języka aramejskiego, gdzie oznacza bliźniak co jest oczywistym odniesieniem do podwójnego życia prowadzonego przez naszego protagonistę. W tym drugim życiu, szeregowy pracownik korporacji, staje się mitycznym NEO, kowbojem cyberprzestrzeni. Co zatem oznacza to słowo. Neocortex to łacińska nazwa najbardziej rozwiniętej części mózgu – kory nowej, odpowiedzialnej za odbiór i przetwarzanie wrażeń zmysłowych oraz procesy poznawcze. Stąd pomysł Wachowskich. Przed rozpoczęciem zdjęć do filmu reżyserzy polecili Keanu Reevesowi przeczytanie książki Moralne zwierzę darwinisty Roberta Wrighta. Podążając naukowym wywodem autora wywodzi się z tej książka jedna prawda. Ludzki mózg ewolucyjnie ukształtował się w ten sposób, żeby człowieka, a więc nasze ja zniewolić, uwięzić, podporządkować i oszukać. Od narodzin jesteśmy więc skazani na bezwład, ułudę wolnej woli i wieczne, niekończące się cierpienie. Przypomnijmy sobie chyba najbardziej ikoniczną scenę z filmu. Młody chłopak w stroju buddyjskiego mnicha i z wygoloną głową mówi do protagonisty.

– Nie staraj się wygiąć łyżki, bo to niemożliwe. Zamiast tego uświadom sobie prawdę.

– Jaką prawdę?

– Łyżka nie istnieje.

– Łyżka nie istnieje?

– Wtedy zrozumiesz, że to nie łyżka się wygina, lecz ty.

Jesteśmy niewolnikami swoich ciał, a włada nami mózg (ach smardze… w tym kontekście polecam przeczytać Cieplarnię Briana W. Aldissa). Rene Magritte, jeden z największych malarzy XX wieku, a przy tym człowiek ekscentryczny namalował kiedyś obraz pod tytułem Zdradliwość obrazów. Widzimy na nim zwykłą fajkę taką jaką palili nasi dziadowie na tle koloru kawy z mlekiem. Nic ciekawego. Przewrotny Belg umieścił jednak pod nią francuski napis, który po polsku oznacza: To nie jest fajka. No właśnie… Czy to co widzimy, widzimy rzeczywiście, czy tylko mózg mówi nam to, co mamy widzieć. Tylko uświadamiając sobie tą prawdę będziemy w stanie coś zmienić. Tylko co?

Wracając do wywodu słowo Neo, z greckiego néos oznacza nowy. Neo jest także anagramem angielskiego słowa one czyli jedyny, wybraniec. Bohater budzi się w pokoju z numerem 101, gdzie wita go napis na monitorze komputera: Knock-knock. Wake up, Neo. The Matrix has you. Neo to bohater poszukujący, co ma sugerować napis na monitorze: Searching. Chwilę później do drzwi puka banda jak z najlepszych powieści cyberpunkowych, a jej członkiem jest nie kto inny, tylko króliczek, misternie wytatuowany na lewym ramieniu nadobnej damy. I tak wybraniec wyrusza w drogę.

No właśnie…czy Neo jest rzeczywiście wybrańcem… czy tylko narzędziem w odwiecznej wojnie pomiędzy dobrem (przyjmijmy, że reprezentowanym przez Wyrocznię) a złem (powiedzmy, że reprezentowanym przez Architekta). A może Wybrańcem jest Agent Smith? To przecież on potrafi dowolnie naginać świat do swojej woli, w przeciwieństwie do pana Andersona, któremu udaje się to niemal zupełnym przypadkiem.

Potem mamy spotkanie z agentem Smithem i dwie pigułki. Jedna gwarantuje życie, druga prawdę, ale czy Veritas vos liberabit (prawda nas wyzwoli)? Morfeusz stwierdza:

To świat, który został zaklęty w twoich oczach, aby oślepić cię od prawdy.

No właśnie… jesteśmy niewolnikami samych siebie. Nie potrzeba do tego maszyn, robotów, wirusa czy potężnej rasy obcych. Nie chcemy znać prawdy, właściwie nie potrzebujemy jej. Prawda boli, prawda w oczy kole. I tak w kółko, bez końca. Rodzimy się i umieramy jako niewolnicy samych siebie.

Pamiętacie pierwszą scenę filmu. Tak… tę wizjonerską z Trinity i Agentem Smithem. Przypominacie sobie numer pokoju, w którym ona siedzi. Podpowiem – to pokój numer 303 w motelu o nazwie: Heart O’ The City. A teraz przewińmy film, niemal do samego końca, do sceny finałowej, czyli tej w której Neo zatrzymuje pociski w locie. Czy czegoś wam to nie przypomina? Tak. To ten sam hotel – Heart O’ The City, a Neo wbiega do pokoju numer 303, gdzie czeka już na niego Agent Smith. I tak w kółko, bez końca.

Matrix to legenda mojego pokolenia, manifest niemal. Rzecz święta, która powstała u schyłku magii kina, kiedy jeszcze filmy miały efekty specjalne, a nie efekty specjalne miały filmy. Były to czasy w których o każdej kolejnej produkcji się dyskutowała, a nie włączało kolejną jednym kliknięciem. Czwarta część już jakiś czas miała premierę i wiecie co? Nie widziałem, podobnie jak „nowych” Gwiezdnych Wojen. I wiecie co, chyba znowu obejrzę tego starego Matrixa i … trochę pomyślę. Ach… a może już jestem po prostu stary…

Artykuł ukazał się również w magazynie OFKA, który można pobrać stąd, zupełnie za darmo:

O!Fka 6/2022

Bez tytułu

Back To Top